21 czerwca 2025

Od Ciro

    Na pokładzie mojego statku "Esonal", czułem się jak w domu. Miał zapach drewna nasiąkniętego solą, które kochałem, miał odgłosy skrzypienia desek pod nogami, hałasy lin, obcowania z wodą. I najważniejsze, miał wiatr, ten sam, który teraz rozwiewał mi białe włosy we wszystkie strony i przypominał, że żyję. Uwielbiałem to uczucie, jakby sam świat leżał pode mną, a ja prowadziłem siebie tam, gdzie chciałem bez żadnego "muszę". To właśnie nazywałem wolnością. To tutaj jest mój świat, tu wszystko jest prawdziwe. Wiatr, fale, słońce odbijające się od powierzchni wody. Moja załoga, może trochę pokręcona, ale była gotowa na każdą przygodę. I ja kapitan. Kapitan własnego morskiego życia, i może nie miałem mapy na całe życie, ale miałem kompas w sercu, który pokazywał mi swoje własne ścieżki. 
    Od naszej wizyty u czcigodnej minęły dwa dni, ciągle w podróży do domu, ale kochałem to. Co jedynie zauważałem, że sama Liena wydaje się być nieco niecierpliwa, przez ciągłe zamyślenia oraz rozkminianie tego czego się dowiedziała, na pewno musiało być jej trudno. Żałowałem, że nie czuła się na wodzie tak jak ja i moi ludzie, z pewnością byłoby jej łatwiej. Z zamyślenia wyrwał mnie kierunek, w którym płynęliśmy. 
-No nie no nie no nie, tak nie może być- mówiłem, wyciągając z kieszonki mój wierny, trochę wyniszczony już, kompas. Igła kręciła się przez chwilę, jakby miała własne zdanie na temat naszej trasy, ale w końcu opadła. Pociągnąłem za żagiel i odwróciłem się do chłopaków.
-Na południowy zachód przekierować grot! -zawołałem. Ren i Loran od razu wzięli się do pracy, z werwą, o którą dbałem sam. Zadowolona załoga to szczęście w życiu. Jednakże zauważyłem dwóch, którzy zamiast robić swoje, rzucali w siebie żartami. 
-Halo chłopcy! Nie lenimy się, kurs trzymamy!- krzyknąłem, schodząc o dwa stopnie. Obaj spojrzeli na mnie ze skruchą. 
-Kiraz, jak nie chwycisz tej liny w trzy sekundy, to cię przywiążę do masztu i każe ci śpiewać do rana ballady o utraconych dziewkach z Nemistral!- Załoga od razu podchwyciła żart, a Verdan nawet zanucił kawałek. Zostawiłem ich, i wróciłem do steru, gdzie spojrzałem na mapę. Palcem przesunąłem od punktu, w którym się znajdowaliśmy obecnie, do jednej z wysepek Sodrii. Liena, może mnie zabije, ale jeśli Nevar z Rion miał rację to jeszcze dwa dni i znajdziemy to czego szukamy. A jeśli nie, to przynajmniej będzie ładny zachód słońca. 
    Patrzyłem na otwarte morze, raz po raz spoglądając jeszcze na mapę. Odwróciłem się, kiedy zorientowałem się, że stoi obok mnie Liena. Miała skrzyżowane ręce i patrzyła na mnie pytająco.
-Zmieniłeś kurs. -rzekła. Uśmiechnąłem się szeroko i objąłem ją jedną ręką, przyciągając ją do siebie tak, by zobaczyła mapę. 
-Owszem - zgodziłem się, i nie odrywałem oczu od mapy. 
-Mieliśmy wracać do domu Ciro. - powiedziała poważnym tonem, tak poważnym, na jaki może zmusić się nastolatka. 
-Mieliśmy. -moje kąciki ust uniosły się jeszcze wyżej. - Tak to już jest Lieno, z "mieliśmy". Czasem lubi się zmienić na "płyniemy tam, gdzie warto". - Liena nie wyglądała na zadowoloną, spojrzała na mapę, a potem wprost na morze. Usłyszałem jak wzdycha przeciągle. 
-Gdzie płyniemy? - O tak! Poddała się. A moje rozmarzone oczy skierowały się wprost na nią. Przytuliłem ją mocno do siebie, odrywając ją od pokładu. -Ciro! Ciro! Już! Weź...postaw mnie!-krzyczała. Odstawiłem ją na miejsce uśmiechnięty od ucha do ucha. 
-A więc słuchaj. Nevar z Rion, opowiedział mi pewną historię- Szesnastolatka nie dała mi dokończyć, od razu wparowała, wcinając się w zdanie. 
-Dla historii płyniemy dodatkowe dni ? Ciro, proszę cię. Nawet nie masz pewności czy cokolwiek, w tym było prawdziwe.- zakończyła. 
-To w tym najlepsze! Jeśli chociaż ziarnko prawdy, w tym jest, nie muszę mieć pewności. Wystarczy iskra! Jeśli mówią, że coś tam jest wartego uwagi, to mi wystarczy. -powiedziałem zadowolony. -Wiesz Liena ...lubię te ziarenka prawdy, zbieram je, jak inni znajdźki. To one sprawiają, że życie jest warte kochania! -dokończyłem dumnie. W oczach moich zbierały się radosne iskry, które czekały z niecierpliwością, aż zobaczą, co z tego ziarnka wykiełkuje.  Dziewczyna zaakceptowała mój pomysł i wróciła do siebie, znów bawiąc się medalionem. Ta to nie potrafi choć trochę odpuścić. 
    Większość załogi już spała. Czerń nocy otulała morze i cały statek, nie licząc kilku miejsc, gdzie wisiały lampy naftowe. Statek kołysał się spokojnie, na aksamitnej czerni morza, usypiając nawet mnie. Czułem ogarniający mnie spokój, wyciszenie i coraz większą chęć położenia się spać. Usłyszałem za sobą kroki, ale natychmiast je rozpoznałem, jednak tylko jedna osoba ma tak ciężkie buty. Była to Zorya. 
-Obowiązki wykonane- rzekła dość chłodno. -liny są zabezpieczone, żagle postawione, większość ludzi śpi. Kiraz na bocianim gnieździe, dziś pełni wartę. - Skinąłem głową, przyjmując raport. 
-Dziękuję Zorya. -podziękowałem. 
-To moja praca kapitanie, obowiązek. -To było całkowicie zdanie w jej stylu. Nigdy nie przyjmowała podziękowań, pochwał czy prośby o odpoczynek. Kobieta w ciągłym ruchu, gotowa na wszystko. Mimo tego, iż różniła się od reszty załogi, która lubiła sobie śmieszkować i żyła przygodą, to była ona bardzo mi tutaj potrzebna. Jako moja prawa ręka, pomagała mi w najróżniejszych momentach, wyciągała nie raz z problemów i nakierowywała na odpowiedniejsze rozwiązanie. Ufałem jej jak nikomu innemu. 
-Kierunek się zmienił- rzekła. -Nie zamierzasz zdradzić, jaki ma to powód?
-A gdybym ci powiedział, że czuję, że to właśnie tam muszę płynąć? Że to instynkt?
-Powiedziałabym, że masz jak zawsze całkiem niezły instynkt.- odpowiedziała cicho, patrzyła przez moment na mnie, a potem znów w przestrzeń przed sobą. Jej rude włosy, zaplecione w tej chwili w długi, gruby warkocz, powiewały pięknie za sprawą wiatru. Mój wzrok przez chwilę wręcz nie był kontrolowany, dopiero jej głos mnie wyrwał. 
-Wiem, że cokolwiek postanowisz, wiesz, co robisz.
-Zawsze wierzyłaś w to, że wiem, co robię? -zapytałem, może i lekko rozbawiony. Zorya podniosła brew, patrząc na mnie. 
-Nie, ale zawsze wierzyłam, że jak coś spieprzysz, to przynajmniej zrobisz to z rozmachem. A ja pomogę sprzątnąć ten syf. Ale... tak. Wierzę, że masz dobry powód. 
-Mam, jeszcze nie wiem, czy dobry, ale czuję, że musimy tam być. -Kobieta milczała przez chwilę, a potem przytaknęła. 
-To wystarczy.- rzekła. Chciałem coś powiedzieć, ale ta już odwróciła się i znikała w cieniu. 
-Za wszystko ci dziękuję i cieszę się, że mogę liczyć na kogoś takiego na moim pokładzie- powiedziałem więc cicho, wiedząc, iż marne szanse na to, że to usłyszy wśród dźwięków fal. Uśmiechnąłem się i westchnąłem. W głębi serca cieszyłem się jak głupi, że to właśnie Zorya została moją prawą ręką. Otrząsnąłem się lekko, jakbym chciał wziąć się w garść i sam postanowiłem pójść. Miruno zapewne już dawno ciężko spał, obym tylko mógł tego wielkiego kota przesunąć i zmieścić się w łóżku.  

    

17 czerwca 2025

Od Lieny

 
    Kiedy zorientowałam się, dokąd zmierzamy, pomyślałam, że to żart. Chatka tej "wróżki" bo inaczej jej nazwać nie mogłam, wyglądała, jakby miała się rozpaść przy pierwszym silniejszym podmuchu wiatru. Na samym końcu wąskiego klifu, ledwo trzymająca się podłoża, stała strzelista drewniana chatka. Ciro chyba zauważył moje zwątpienie, ponieważ przystanął i spojrzał na mnie z cwaniackim uśmieszkiem. 
-Panienka wymięka?- Rzucił zaczepnie. -Przecież chcesz się dowiedzieć, co to za medalik. Innego wyjścia nie widzę, chyba że masz lepszy pomysł albo sama wykminiłaś, do czego on służy.- dodał, rozkładając ręce w teatralnym geście.
-Niczego nie wymyśliłam... Ale to i tak nie zmienia faktu. Mówiłeś, że ta "wróżka"... 
-Czcigodna- wtrącił, przerywając mi.
-Okej, czcigodna.-powtórzyłam z naciskiem.- Miała mieszkać niedaleko miasteczka, lekko na odludziu.-zrobiłam przerwę, mając nadzieję, że dostrzegł problem.- To jest zupełne odludzie Ciro!- Ten machnął tylko ręką w odpowiedzi.
-Przesadzasz, ona musi mieć prywatność. Poza tym niektórzy z miasta nie pochwalają jej działalności. Mówią, że wymyśla, ale masz moje słowo, że powie ci prawdę.- rzekł i zaczął ponownie iść w kierunku celu. Westchnęłam cicho i nie mając wielkiego wyboru, poszłam za nim.
    Zbliżywszy się do wejścia, można było wyczuć specyficzne zapachy suszonych ziół, kadzideł i innych rzeczy, których nawet nie rozpoznawałam dobrze przez mieszaninę wszystkiego naraz. Pachniało intensywnie i staro. Chciałam zapukać do drzwi, ale te same się otworzyły. Spojrzałam na Ciro, ten jakby nigdy nic po prostu wszedł do środka, nie czekając na nic, dołączyłam do niego. 
-Halo... Dzień dobry, jest tu ktoś? Przepraszamy, ale drzwi się otworzyły- zawołałam, uznając, że grzeczniej będzie jeśli uprzedzimy o swoim przyjściu. Idąc, zauważałam liczne zioła powieszane na ścianach, oraz namalowane różne symbole namalowane na deskach. Jeden z nich szczególnie przyciągnął moją uwagę. Był to symbol smoka. Jego kontury delikatnie lśniły, jakby światło odbijało się tylko od niego. Miałam wrażenie, że widziałam go wyraźniej niż wszystko inne. Towarzysz mojej podróży, zdawał się dostrzegać niczego szczególnego. Gdy weszliśmy do głównego pomieszczenia, od razu rzuciła nam się w oczy starsza kobieta, lała właśnie do trzech filiżanek jakiś napar z imbryczka. 
-Czekałam na was, siadajcie i bierzcie, pijcie, póki ciepłe- rzuciła, nawet na nas nie spoglądając, zajęta nalewaniem. Ciro usiadł, ale tylko powąchał napar i odstawił filiżankę z grymasem. Ja byłam zbyt zmarznięta, by wybrzydzać. Ciepło filiżanki koiło moje dłonie, a smak, zaskakująco słodkawy, był przyjemny. Były to same zioła wymieszane w taki sposób, by tworzyły dosyć intensywny, ale słodkawy smak. Kobieta przyszła do nas i usiadła w fotelu, dokładnie tam gdzie myślałam. Miała siwe włosy schowane pod kaptur, a jej spojrzenie było przenikliwe, jakby już znała odpowiedzi na wszystko.

-A więc, dziecko, domyślam się, że sprowadza cię do mnie Medalion Trzeciego.- Zaczęła, a ja byłam w szoku. Złapałam za medalion, dotykając po kolei palcem wszystkich trzech fragmentów. -Znalazłaś się w jego posiadaniu nie przez przypadek, bogowie uważają, że jesteś godna tego obowiązku, i na tyle silna, by udźwignąć to brzemię.- mówiła, a ja nie umiałam pojąć, o czym ona mówi, przecież noszę go od lat, nic się nie działo. Próbowałam jakoś przypomnieć sobie może jakieś dziwne sytuacje, czy cokolwiek, ale w głowie miałam pustkę. Podczas naszej rozmowy Ciro myszkował po domu, co chwilę wchodząc w moje pole widzenia, staruszka nie była tym w ogóle przejęta. Może on już u niej bywał? Tylko kiedy, przecież prawie całe życie jego było na morzu.  Kobieta wyciągnęła w moją stronę ręce, zrozumiałam szybko, czego oczekiwała i położyłam na nich swoje.
-Nosiłaś go długo prawda?- zapytała, jakby znając odpowiedź. Zamarłam, czułam się tak, jakby widziała mnie nie tylko z zewnątrz, ale też gdzieś głębiej... i nie byłam pewna czy mi się to podoba. 
-Co?- wydusiłam z siebie, ale ona kontynuowała.
-Medalik. Lubi być blisko serca. Ale od kilku dni jest niespokojny...czułam to. Przebudza się.- mówiła, miała zamknięte oczy i uniesioną ku górze głowę, jakby czytała z niebios. -Wybrał cię. Jesteś następna.-wyrzekła.
-Kto?-zapytałam oszołomiona. Przecież to zwykły medalik...
-Trzeci, który śpi w podziemiach Eter.- odpowiedziała. A do mojej głowy przybyło wspomnienie mojej babci. Letnie popołudnie, miałam chyba z osiem lat, siedziałam na piasku, moczyłam stopy w morzu. Opowiadała mi zawsze bajki. Mówiła, że jeden z trzech śni o mnie. Pamiętam, że wyjęła z piasku medalion i zawiesiła mi go na szyi, mówiąc, że to nie jest ozdoba, i że kiedy przyjdzie czas, on się obudzi, a ja dowiem się, kim naprawdę jestem. Po wspomnieniu dotknęłam medalika, rozdzielając moje ręce od kobiety. 
-Przypomniałaś sobie?-zapytała. 
-Tak... To babcia mi go dała. -Kobieta przytaknęła. 
-Wiedziała, że coś nadchodzi. Dała ci ochronę, ale też niewyobrażalny ciężar. - Ciro poruszył się niespokojnie na krześle, pierwszy raz od przyjścia wyglądał na naprawdę poruszonego. Wróciłam spojrzeniem na kobietę, ale ta wyglądała, jakby powiedziała mi wszystko, co miała do tej pory. Poczułam, że jest to odpowiedni moment, aby wyjść, niczego więcej na razie się od niej nie dowiem. Wstaliśmy i ruszyliśmy do wyjścia, kobieta tylko skinęła głową, jakby w pożegnaniu. 
    Wyszliśmy w milczeniu. Na zewnątrz było chłodniej, słońce rzucało ostatnie promienie słońca, robiąc miejsce dla nocy. Droga powrotna do zatoki wydała się krótsza, może dlatego, że nikt z nas nie wypowiedział ani słowa. Statek czekał dokładnie tam, gdzie go zostawiliśmy, załoga gdy tylko spostrzegła, że jesteśmy, zaczęła przygotowywać się do odcumowania. Weszliśmy na pokład, czekała nas droga powrotna do domu, dopiero potem pomyślę co mam zrobić. Muszę przekazać wieści Zaraleth, ona może będzie wiedziała, co zrobić. 


POSTACIE Z OPOWIADAŃ DRAGOSO








Ciro -wodne życie


Imię: Ciro Avenal
Przezwisko: Kapitanie! Tak właśnie na niego wołają zazwyczaj. Jednak otoczony jest zawsze swoją załogą.
Wiek: 26 lat
Stanowisko: Kapitan własnego morskiego życia, hah zajmuje się "piraceniem". Skarby, nieodkryte lądy, legendy do sprawdzenia itd. On tam wszędzie leci. 
Specjalizacje: Pirat kapitan! Podróże i przygody!
Rodzina: W rodzinnym mieście Esorti, żyją jego rodzice, czterej bracia oraz siostra. Wszyscy zajmują się bogaceniem rodu w sposób well uczony itd. Ciro miał w nosie biznesy, dokumenty itd. Więc wyruszył w swój własny świat. Rodzina nie ma mu tego za złe. A rodzice mają się na kim skupić, bowiem rodzeństwo sprawia, że mogą byc z nich dumni. Raz na jakiś czas Ciro ląduje w Nemistral i odwiedza rodzinne miejsca, ale nie widuje się z nimi. Ma wrażenie, że zchańbił ich ród i lepiej, aby się nie pokazywał. 
Partner
Inne relacje: Zorya wpadła mu w oko, i nawet będąc z innymi na lądzie, nie może poczuć się w pełni tak, jakby chciał. Ciągnie go do Zoryi, ale wie dobrze, że ta w ogóle nie jest nim zainteresowana. Uważa ją za kobiete która dobrze wie, czego chce i jeśli chce coś to, to bierze. Więc skoro nie wzięła jego...
Pupil: Miruno, ma go od młodzika, wychowany w pełni na morzu i najwierniejszy jego towarzysz.
Charakter: Ciro jest ciekawym świata facetem. Jest go pełno, nie umie wysiedzieć w miejscu. Ma troche "głupiutkie" podejście do rzeczy. Jest za bardzo pozytywny i skupiony na przygodzie. Pełnymi garściami bierze życie i nie interesują go przeciwności. Pokonuje je z uśmiechem na twarzy.
Ciekawostki historyczne
Inne: (W późniejszym etapie, jak wybuchną ataki na miasta itd., dowie się, że również napadli na Esorti, w tym jego rodzinną rezydencję. Zostanie tam tylko umierający brat, ktory powie mu, że rodzice jak i cała jego rodzina zawsze na niego czekali...nie mogli się doczekać powrotu ukochanego syna z wyprawy, opowieści z morza...że byli z niego dumni. ).


Miruno




Zorya- też morska

 

Imię: Zorya (Zoria)
Przezwisko: .
Wiek: 22 lat
Stanowisko: Sidereum (Czyli władająca magią. W tym przypadku włada ona ogniem oraz ma moc uzdrawiania) 
Specjalizacje
Rodzina
Partner
Inne relacje: Jest zakochana w Ciro. 
Ridus
Pupil
Charakter: Jest uważana za osobę denerwującą się. Czasem podłą i nieczułą. Ale tak wychowało ją morze i życie na własną rękę już od dziecka. Zazwyczaj jest oschła i i ma takie "jak ja mogę z nimi pracować?" "Czy to nie oczywiste?". Jest skupiona na swojej pracy i wykonuje ją dobrze.. idealnie. Nienawidzi gdy ktoś kręci się przy Ciro..jest w nim zakochana chodź boi się tego przyznać. Z doświadxzenia wie, że ten woli "damy" z lądu niż taką jak ona. Bo przecież inaczej już by się nią zainteresował prawda?... 
Ciekawostki historyczne
Inne